Przetwarzanie danych osobowych stało się rzeczą dyskusyjną, na wielu płaszczyznach kontrowersyjną zważywszy na nierzadko związane z tym procesem nadużycia. Nic dziwnego, że ostatnimi czasu wiele uwagi medialnej skupiało się właśnie na zagadnieniach związanych z RODO, czyli rozporządzeniem dotyczącym ochrony danych osobowych. Jego przepisy zgodnie z zaleceniami Parlamentu Europejskiego musiały wdrożyć wszystkie kraje członkowskie Unii Europejskiej.
Wprowadzenie RODO niosło ze sobą nie tylko zmiany prawne dotyczące przechowywania danych osobowych, ale i obowiązek informowania osób, których dane ma się w posiadaniu o tym, w jaki sposób owe dane są używane. Coraz większa świadomość społeczna związana z tematami związanymi z RODO sprawia, że nierzadko dochodzi do sytuacji, gdy dłużnicy żądają usunięcia swoich danych osobowych z rejestru dłużników właśnie w imię ochrony swej prywatności. Sporej grupie dłużników wydaje się bowiem, że nowo wprowadzone przepisy chronią ich przed wpisaniem na listę dłużników. Warto przyjrzeć się więc temu, jak naprawdę wygląda sprawa upubliczniania danych dłużników wedle RODO.
Zgodnie z przepisami RODO, nie ma najmniejszych przeciwwskazań do publikowania ich w rejestrach długów prowadzonych przez czołowe Biura Informacji Gospodarczej. Ochrona danych osobowych w żadnym razie nie może być traktowana jako pretekst do uniknięcia konsekwencji, jakie związane są z zaniedbywaniem swoich zobowiązań finansowych. Usunięcie wszystkich danych jest możliwe, jednakże dopiero po dopełnieniu zobowiązań dotyczących zadłużenia, a więc po okazaniu dokumentów to potwierdzających. Jeśli je przedstawimy, wpis faktycznie zniknie i po informacji o dawnym stanie zadłużenie nie pozostanie żaden ślad. Za wyjątek trzeba jednak uznać tak zwany rejestr zapytań. Tym samym, jeżeli bank bądź leasingodawca sprawdzi danego przedsiębiorcę w momencie, w którym figuruje on w rejestrze dłużników, to nawet jeśli dług zostanie przez niego niebawem spłacony, przez kolejny rok we wspomnianym rejestrze zapytań będzie widniała informacja o zadłużeniu. Będzie ona jednak widoczna jedynie dla podmiotu, który taką informację chciał uprzednio uzyskać.
Po wejściu w życie reguł dyktowanych przez RODO, Biuro Informacji Gospodarczej wciąż nie ma obowiązku informowania dłużnika o tym, iż w podobnym rejestrze właśnie zaczął figurować. Istnieje zasadne wytłumaczenie tej sytuacji, jako że dotarcie z informacją o wpisie do każdego dłużnika nie byłoby możliwe ze względu na ilość samych wpisów, których w bazie BIG-u znajduje się bagatela 76 milionów, a z których wiele faktycznie należy do przedawnionych. Jeśli chodzi przekazanie wiadomości o wpisie, robi to wierzyciel, który wysyła mu wezwanie do zapłaty. Musi ono zawierać informację, iż niezwłocznie powinien on dokonać płatności, gdyż w przeciwnym razie konsekwencją będzie właśnie wpisanie do rejestru dłużników. W tego rodzaju piśmie powinniśmy zawrzeć również nazwę BIG-u. Jak można się spodziewać, w wielu przypadkach ma to na dłużnika bardzo mobilizujący wpływ. Na całe szczęście grono przedsiębiorców, czy innego rodzaju klientów, którzy mają w poważaniu znalezienie się w rejestrze nie jest aż tak zatrważająco duże. Zdają sobie oni sprawę z tego, że rzecz tak niechlubna jak znalezienie się w nim, może być powodem wielu problemów. Wpisy w rejestrze BIG-u są bowiem pilnie śledzone na przykład przez banki i innego rodzaju placówki, z którymi łączy się prowadzenie biznesu.